Wałkiem po stole

Wyobraź sobie, Szanowny Czytelniku, sportowca -amatora.
Sportowiec jakich wielu. W ciemny dresik odziany, płeć żeńska,
włoski blond, zawód: wuefistka. Całkiem sympatyczna postać…

Sportowiec ów bierze udział w pewnych zawodach i zdobywa
w nich pierwsze miejsce w swojej kategorii. BRAWO!
Co za sukces, gratulujemy!

Ale… cóż to?

Okazuje się, że nasz zwycięzca zajął jednocześnie ostatnie
miejsce. Jak to? Wyjaśnienie jest proste: był jedynym zawodnikiem,
startującym w swojej kategorii, toteż chyba cud musiałby się
jakowyś wydarzyć, aby owego I miejsca nie zajął i pucharu sponsora
nie dostał. Cud, niestety się nie zdarzył, ale uwertura do cudu była, a jakże!

Otóż dyscyplina, w której zawody się rozgrywały, to nie biegi, nie skoki, nie rzut bele czym, ale… tenis stołowy (sic!), gdzie człowiek, choćby nie wiadomo jak się wysilał, to jednak partnera do rozgrywek potrzebuje – takie zasady. A w tym przypadku partnerów, czy raczej partnerek jak na lekarstwo… Do dziś nie wyjaśniono, czy nasz dzielny zawodnik sam ze sobą grał, czy piłeczkę od ściany odbijał, czy też może (nie chwyciwszy nawet paletki
w dłoń) wygrał walkowerem. To zagadnienie pozostaje wielką tajemnicą organizatora.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że ów uczestnik rozgrywek pełnił w nich również funkcję… sędziego! Wprawdzie nie głównego, ale niesmak pozostał.

A co na to sędzia główny? Ano nic. Całą ,,dżamprezę” uświetniał swą obecnością Sponsor. Był on wprawdzie mocno zajęty ,,podnoszeniem rangi”, jednakowoż tak jawna niesubordynacja z pewnością zostałaby przezeń zauważona i niechby tylko sędzia główny spróbował Sponsorowi podskoczyć, dowiedziałby zapewne się niebawem, jak smakuje osławiona kuroniówka.

Padły również sugestie, jakoby sędziego głównego z owym sędzią pomniejszym (quasi zawodnikiem) miały łączyć jakoweś tajemne stosunki, jednakże tym pogłoskom nie należy dawać wiary, gdyż wydaje się, że są to jedynie podłe insynuacje.

W każdym razie I Otwarty Turniej Tenisa Stołowego o Puchar Przenajwspanialszego Sponsora odbył się. Zwycięzcy otrzymali okolicznościowe kartki i naczynia, po czym sukces został obwieszczony na głównej stronie firmy, której Arcywspaniały jest Kierownikiem.

Nie podano tylko, czy Wielki Łaskawca (oby żył wiecznie!) wyłożył kasę na gadżety z własnej kieszeni, czy też skorzystał z firmowej (czyli NASZEJ!!!).

Wszak firma, o której mowa należy do nas wszystkich, a jej budżet jest naszym budżetem. A jeśli jej Kierownik dopuszcza pospolite wałki w tak małych i nieważnych sprawach, jak turniej tenisa, to strach pomyśleć, co może się dziać, gdy w grę wchodzą naprawdę wielkie stawki.

Pozdrowienia.

Grześ

Komentarzy: 2 919

Zostaw odpowiedź

Używamy Gravatara w komentarzach - zdobądź swój własny!

XHTML: Możesz użyć następujące tagi: <a href=""> <b> <blockquote> <code> <em> <i> <strike> <strong>